Przed państwem jeszcze jeden romans, a może zwykła powieść obyczajowa. Tym razem współczesne dzieje młodych ludzi. Trzydziestoletni kawaler, Adam Gonera, programista, po tragicznym rozstaniu się z narzeczoną dzień przed ślubem, postanawia jednak pojechać w podróż poślubną, ale sam. W ostatniej chwili oddaje jedno miejsce wczasowe w dalekim Maroko, a panna Anna również Gonera, studentka ostatniego roku logistyki po ciężkiej chorobie i operacji oponiaka, chce oderwać się od nadopiekuńczej rodzicielki wykupuje je jako last minute za pół ceny. Państwo Gonera spotykają się w Maroko, na progu apartamentu dla nowożeńców, bo biuro nie zdążyło rozdzielić oferty, a poza tym oni mają takie samo nazwisko. Uznali ich za małżeństwo i co dalej?
Nie, nie, nie będę opowiadała, bo po co potem czytać. Dla zachęty wyjaśnię, że zwiedzane Maroko, widziane jest moimi oczami, bo kilka lat temu byłam tam. Kraj, bardzo zróżnicowany i kontrowersyjny urzekł mnie bardzo, stąd miejsce akcji.
Oczywiście bohaterowie wrócą do kraju, ale nie jest powiedziane, że w życiu będą mieli bajkowo. Zazdrośnice będą knuły i przeszkadzały. Będzie nawet użyta tabletka gwałtu, ale na mężczyźnie przynosi odwrotny skutek i nie da się takiego faceta zgwałcić. Posądzą też Adama o skok w bok i ojcostwo czyjegoś dziecka. Trochę się będzie działo, ale wiecie i znacie mnie. Jestem pozytywnie nastawiona do życia, więc opowieść też nie pogrąży bohaterów.
Jeszcze techniczna uwaga. Trochę się zabawiłam w czasie tworzenia i pierwsza część powieści pisana jest w narracji trzecioosobowej. Czyli takiego duszka, który śledzi wszystko z góry i przytacza jedynie dialogi bohaterów. W drugiej części wcieliłam się w Anię, czyli mamy narrację jednoosobową. Dzięki temu mogłam przekazać więcej myśli i odczuć bohaterki. Wyszła taka fajna wprawka dla mojego warsztatu.
Dedykacja:
Zabawną, podróżniczą i optymistyczna powieść dedykuje koleżance Małgosi Jedlińskiej. Ona jest zawsze taka dzielna i życie, pomimo trudności ciągle bierze twardo za bary.