Powieść dedykuje koleżance Iwonie, za policyjny, merytoryczny nadzór.
„Za moje krzywdy” jest współczesnym romansem kryminalnym, gdzie zabójstwa seryjnego mordercy przeplatają się z miłosnymi losami głównych osób. Akcja powieści rozgrywa się w Trójmieście, ale też w Łodzi, chociaż na krótko i fragmentarycznie.
Bohaterami pozytywnymi powieści są postacie w średnim wieku: Bożena, wdowa od wielu lat i policyjny psycholog oraz jej córka, a także dwaj panowie Debscy. Ojciec Michał już emerytowany, ale zawsze szanowany policjant i jego syn Miron, wiecznie wojowniczo nastawiony do świata, a przede wszystkim do Bożeny. Obarcza ją za dawną tragedię rodzinną, ale właściwie zwala na nią winę za pogrom całego świata i nieszczęścia z tym związane. Niestety los lubi płatać figle i Miron musi współpracować z Bożeną w jednej grupie operacyjnej. Wspólnie szukają seryjnego mordercy, ale jednocześnie grzebią w swojej i sprawcy, życiowej historii. Robią czystkę we własnym życiu i odnajdują miłość, a zaskakujący morderca trafia jednak za kratki. Pomimo że, złoczyńca mordował i robił czystkę w półświatku zobaczonych ludzi, chwilami nawet twardo myślący policjanci zastanawiają się że należało by mu przyznać nagrodę.
Troszkę miłosnych igraszek w tej ponurej historii.
– Zaprawdę chcesz mnie, waćpani?
– Gadasz jak Michał Wołodyjowski. -Bożena roześmiała się i cmoknęła go kilka razy w czubek nosa, a między pocałunkami wesoło potwierdzała, mówiąc: – Tak, tak. Tak, tak.
Ponowne pocałunki z czubka nosa i ust przeniosły się w inne miejsca, szukając rozkoszy i dając ją sobie nawzajem. Przeplatane ciepłymi słowami, dotykiem i westchnieniami ponownie rozkołysały świat Bożeny. Po pierwszym szybkim i spontanicznym numerku, teraz rozpływała się, celebrując każdą sekundę, w której odkrywała wszelkie zakamarki ciała Michała. Pozwalała też partnerowi, niczym Kolumbowi, odkrywać najbardziej erogenne miejsca kobiecego ciała. Konkretnie jej ciała, które poddawało się rozkosznemu dotykowi. Szczególnie kiedy wtargnął w jej wnętrze, najpierw palcami, rozchylając i masując poszczególne fałdki. Jednak niesamowitą rozkosz, prawie opętanie, które dosłownie szarpało jej ciałem, właściwie odkryła dopiero, kiedy język Michała niczym świder penetrował dolinę kobiecej rozkoszy. Odpływała w nieznaną głębinę i tylko jej ciało prężyło się, wypływając na powierzchnię oceanu rozkoszy. Wtedy instynktownie łapała powietrze miedzy pocałunkami i znów jakby się rozpływała w skłębionych falach ciepłego oceanu.
W ciepłych ramionach Michała. Jej ciało falowało, unosząc się i opadając niczym fale, którymi obejmowała Michała. Tuliła go i chłonęła z każdym wejściem we wnętrze jej ciała, a może już tylko w ciemne, niezmierzone głębiny oceanu, w którym rozpływała się, zatracając ze wszystkim. Jej mózg raz się poddawał szalejącej rozkoszy, raz walczył niby okręt na wzburzonym morzu o każdą chwilę przetrwania, to znów popadał w otchłań niemocy. W końcu wydając głęboki jęk, poddała się i odfrunęła w nieznane, niczym Latający Holender, ponad swoją świadomością.
Odrobinę emocji.
Poszła na poddasze do sypialni i obeszła łóżko, żeby wziąć swój telefon. Nie zapalała światła i po omacku podeszła do nocnego stolika. Miała właśnie sięgnąć ręką po aparat, kiedy jednocześnie Michał głośno chrapnął i piorun potężnie huknął, więc aż podskoczyła.
Automatycznie też zerknęła przez okno, żeby zobaczyć rozświetlone niebo i na moment, na kilka sekund zamarła zastanawiając się czy aby nie ma przywidzeń. W prześwicie bramy mignęła jej czarna, skulona postać. Najpierw pomyślała, że właśnie Kasia, zmoknięta jak kura szybko biegnie do domy, ale od razy zdała sobie sprawę, że córka nie ma żadnej czarnej kurtki. W dodatku postać widziana w świetle pioruna przedstawiała jedną zlaną bryle, aż do samej ziemi i wtedy do głowy jej przyszło, że to może być osoba w sutannie. Z wrażenia, aż zatrzęsła się, ale za moment skrytykowała się w duchu, bo wiedziała że wielokrotny morderca siedzi już za kratkami. Coś ją jednak zaniepokoiło, więc podeszła do okna i obserwowała podwórko od strony bramy. Nic się nie działo, więc przeszła po cichu na drugą stronę za ścianę akwarium do biblioteki i tam wyjrzała przez okno, ale też niczego nie zauważyła. Zaczęła bardzo intensywnie myśleć i analizować. „Kaska wie, że teraz właściwie wchodzimy tylko przez taras, że drzwi od frontu zamknięte, więc powinna być już w salonie. Powinna zawołać i zapalić światło”. Ponownie wyjrzała przez okno i nastawiła uszu, ale nic poza melodyjnym chrapaniem Michała do niej nie docierało, więc postanowiła zejść na dół i sprawdzić. Raptownie coś metalicznie trząsnęło na tarasie, jakby ktoś przewrócił grilla. Miała natychmiast zbiec, ale zdrowy rozsądek i policyjne opanowanie na szczęście wzięło górę. Zdjęła klapki i po cichu, na palcach podeszła do ściany przy samym akwarium, odsunęła okienną zasłonę, bo właśnie tam mieli przymocowany do ściany niewielki sejf. Przykucnęła, wystukała czterocyfrowy kot i wyjęła z niego pistolet oraz magazynek z amunicją, który wedle wszelkich instrukcji zawsze leżał osobno. Podniosła pistolet pod światło i popatrzyła na dobrze znanego jej Waltera. Odruchowo miała włożyć magazynek w rękojeść broni, ale zdała sobie sprawę, że w obecnie panującej ciszy za bardzo będzie słychać metaliczny odgłos. Załapała Michała polarową bluzę, rzuconą na fotel i zawinęła pistolet kilka razy w koło. Potem wsadziła w ten dziwny węzeł drugą rękę i po omacku załadowała amunicje. Szybko przeładowała, zrzuciła polar i na palcach podeszła do schodów. Wysunęła stopę do przody, żeby namacać koniec stopnia, kiedy z dołu rozległ się przeraźliwy krzyk. Nie wiedziała, kto i dlaczego tak krzyczy, więc trzymając w prawej ręce pistolet, lewą dotykała w ciemności ściany zbiegła na parter. Od razy klepnęła lewą ręką włącznik i widząc czarną postać stojącą dwa kroki przed kanapą na której spał Miron wrzasnęła.
-Policja, Stój bo strzelam!
Postać się cofnęła o krok w kierunku wyjścia, więc Bożena podniosła pistolet na wysokość oczu i strzeliła w podłogę odcinając drogę ucieczki na taras. Sama się trochę wystraszyła, bo była świadoma, że rykoszet, może bezwiednie uszkodzić kogoś w salonie. Na szczęście, grube deski podłogowe przyjęły pocisk.
Postać w sutannie niespodziewanie rzuciła się na podłogę i zaczęła panicznie piszczeć, więc Bożena podeszła bliżej i odruchowo pomacała się po plecach w poszukiwaniu kajdanek. Całkiem nie zdawała sobie sprawy, że nie jest w pracy i nie ma na sobie munduru, więc nie ma kajdanek i nie ma czym unieszkodliwić napastnika. Podeszła bliżej i nakazała rozłożyć szperko ręce i nogi, a jednocześnie zerknęła na Mirona, który jęczał na kanapie.
Policyjne dochodzenie.
Młody komisarz złapał się pod boki i ostrym głosem skrytykował patologa.
-Jak mam pracować, jak wszyscy opierdzielają się z robotą? Ten ma w nosie, tamten żoną się wykręca –odwrócił się do pozostałych ludzi w pokoju. -Wszyscy mają w dupie, bo młody chce sprawę szybko rozwiązać i pokazać jak się pracuje! –wrzasnął. –Wszystko zrobione, czy jeszcze długo będziecie się grzebać? –nabrał powietrza. -Kuriera do aresztu! –wydał polecenie i chciał zrobić krok w stronę ciała denata dalej osuniętego na wersalce w pół siedzącej pozycji, ale pan Stanisław przytrzymał go za kołnierz policyjnej bluzy.
-Młody panie. Niech pan posłucha rady starszego kolegi. Żoną się żaden z nas nie wykręca. Żona, to skarb, który łagodzi obyczaje i wycisza nasze cholerne emocje, więc z szacunkiem do naszych dam serca. W ogóle z szacunkiem do kolegów. Zwolnij i działaj dokładnie, a więcej zobaczysz –puścił kołnierz Mirona, a potem ostrożnie strzepał z jego mundury niewidzialne paprochy. W tym momencie rozległy się brawa i Miron jakby skulił się w sobie, ale tylko na chwilę. Potem wyszedł na klatkę schodową i zapalił papierosa.
Bożena przeszła się jeszcze po mieszkaniu, które znajdowało się na drugim piętrze. W kuchni sprawdziła zawartość lodówki, zajrzała do śmietnika i kilku szafek.
-Pani Bożenko. Wszystko już przejrzeliśmy. Odciski też wzięte. Może pani patrzeć, ale raczej nic ciekawego nie ma –podpowiedział jeden z techników pakując swoje klamoty. Ona jednak zajrzała jeszcze do łazienki i dokładnie obejrzała kosmetyki stojące na półce. Odkręciła słoiczek z kremem i powąchała, a potem odstawiła na półkę. Pomacała ręczniki czy są suche, powąchała i pokręciła nosem, bo czuć było stęchlizną, więc zapewne dawno nie prane. Zerknęła jeszcze do pralki i wyszła z powrotem do pokoju. Podeszła do okna, odsunęła szarą, dość starą firankę i wyjrzała na ulicę, gdzie po przeciwnej stronie siedział w samochodzie Michał. Potem zerknęła na przeciwległy blok, na chodnik, na którym stało kilka samochodów i w końcu skupiła wzrok na dostawczym samochodzie z siódemką namalowaną z boku. „Kurier. Muszę z nim porozmawiać. On znalazł faceta, a jak wszedł?” –zastanawiała się i wróciła do pomieszczenia, gdzie pakowano już ciało denata do plastikowej torby. Jeden ruch i suwak zamknął widok nagiego mężczyzny. Potem przełożyli wszystko na nosze i smutny pakunek zniknął z pokoju.
Oczywiście nie zdradzę, kto zabijał i dlaczego. Mam nadzieje, że żaden recenzent też się nie wygada i czytelnik będzie mógł doczytać do końca.
Tak już inni napisali o książce.
Gdy pragnienie zemsty przemienia ofiarę w oprawcę, może dojść do dantejskich scen. Przekonamy się o tym, zgłębiając najciemniejsze zaułki ludzkiego umysłu.
Ten mroczny kryminał z elementem romansu pozwoli nam uczestniczyć w przerażających zdarzeniach. Na polskim Wybrzeżu nieuchwytny sprawca w bestialski sposób morduje przypadkowych obywateli. Prowadzone śledztwo szybko wykaże, że wszyscy zamordowani byli dewiantami seksualnymi. Wyjawienie obrzydliwych tajemnic skrywanych przez denatów będziesz szokiem dla ich rodzin. Śledczy z gdyńskiej dochodzeniówki staną przed koniecznością wyjaśnienia motywów kierujących mordercą.
Bez sporządzenia portretu psychologicznego oprawcy sprawa może stanąć w martwym punkcie. To dlatego policjantów będzie wspierać psycholog policyjna Bożena Kalinowska. Kobieta nie spodziewa się, że udział w policyjnym dochodzeniu postawi na jej drodze tylu dawnych znajomych. Pośród nich znajdzie się mężczyzna, który zyska szansę, by stać się dla niej kimś ważnym.
Dynamiczne zwroty akcji, nieoczekiwane zdarzenia, skrajne emocje i nieprzewidywalny morderca, który na własną rękę wymierza sprawiedliwość.