ewa.lenarczyk@yahoo.com
Psiarnia Agaty
Psiarnia Agaty
Wydawca: Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Liczba stron: 260
Wymiary: 140 x 210 mm
ISBN: 978-83-8104-977-1
19,99
DODAJ DO KOSZYKA
ePUB
Streszczenie

Tę frywolną powieść dedykuję wszystkim „innym” ludziom różniącym się od pozostałych, ale także tym mało tolerancyjnym, którzy „innych”, czasem trochę dziwnych nie akceptują.

Powieść, zapewne trochę kontrowersyjną i dozwoloną od lat osiemnastu, napisałam dzięki moim dawnym znajomym i dziękuje im za otwartość. Przy dobrej kawie mieli odwagę opowiedzieć o sobie i swoich perypetiach życiowych. Każde z osobna, bo życiu nawet się nie znają i dodam, że nie są z Trójmiasta.
 Chociaż są jak większość naszego społeczeństwa hetero seksualni, to jednak inni, co zazwyczaj budziło - i jestem przekonana, że dalej budzi - w wielu mieszane uczucia. Stworzyłam bohaterkę i przeniosłam ją do Trójmiasta, żeby pokazać czytelnikom iż każdy chce kochać. Miłość, która daje satysfakcje kochanemu partnerowi jest piękna w każdej formie, mimo że nie zrozumiała dla innych, ale po co? Każdy chce być kochany i doceniany, nawet na kolanach z obrożą na szyi.

Walka o mężczyznę


    Agata znów była górą, ale wiedziała, że któregoś dnia dojdzie między nimi do poważnego starcia, którego wynik był niepewny. Ona przecież nie miała koneksji i wsparcia szefowej. Jednak po tych utarczkach słownych znów przez kilka dni stażystka schodziła jej z drogi i wydawało się, że na jakiś czas topór wojenny został zakopany. Ale nie w walce o mężczyznę. Kolejne kwiaty ustawione na biurku Agaty musiały wzbudzić zainteresowanie, choć tym razem sama je kupiła jako dekorację. Przy pierwszej okazji padło kilka słów zachwytu ze strony mecenasów i docinka od stażystki.
– Kolejny amant? Pani ich kolekcjonuje?

Omyłkowa Wigilia.


    Wigilia u górali na długo utkwiła jej w pamięci. Ilekroć wracała do tamtych wspomnień, zawsze łezka kręciła się jej w oku, bo pierwszy raz czuła prawdziwą aurę lekceważonych dotychczas Świąt. Przed kolejnymi, Wielkanocnymi, postanowiła poddać się nastrojowi. Dała się również wkręcić w wir zakupów. Kupiła prezent Ludwikowi, świece ozdobne, sporo kapusty kiszonej, miód i mak do klusków, śledzie i nawet dziwiła się, że nie może dostać świeżego karpia. Dobrze, że nie wpadła na pomysł kupienia i ubrania choinki, bo ludzie by ją wyśmiali, a tak skończyło się na zabawnej kolacji w Wielką Sobotę. Sama się później dziwiła, że tak dała się wkręcić emocjonalnie, że jej mózg nie zareagował mimo informacji w telewizji czy wystaw z jajeczkami i króliczkami. Przygotowała, jak umiała, potrawy z wigilijnej kolacji u górali. Potem się śmiali z Ludwikiem, a w niedzielę rano na szybko gotowała jajka, żeby czymś nawiązać do odpowiedniego święta. To była też pierwsza kolacja u niej w domu na Żabiance i pierwsza noc, podczas której Ludwik tam został.

Czasami będzie dość pikantnie.


   Kilka dni później wraz z przebranym Sławkiem przystąpiła do akcji. Wyszła z sypialni ubrana w kompletny strój złożony z obcisłego czerwono -czarnego kombinezonu z później wyciętymi otworami na piersi, co trochę ją peszyło, czarnej peruki, czerwonej maski i wysokich  wiązanych butów. Na to miała założoną długą, luźną sukienkę oraz kurtkę z kapturem, który mocno naciągnęła na czoło.
  Według zalecenia nie odzywała się prowadzona przez Sławka za rękę do samochodu mecenasa Śmiałkowskiego. Nie odezwała się też ani w samochodzie, choć czekali na sygnał ponad godzinę, ani na klatce przed garsonierą pana K. Jedynie po wejściu do mieszkania chrząknęła, bo zapach palonej trawki zakręcił jej w nosie. Rozebrała się do stroju i od razu podeszła do łóżka, na którym leżał całkiem goły pan K. z rozkosznym uśmiechem na twarzy.