ewa.lenarczyk@yahoo.com
Kochaj mnie od morza do morza
Kochaj mnie od morza do morza
Wydawca: Novae Res Wydawnictwo Innowacyjne Gdynia
Liczba stron: 317
Wymiary: 140 x 210 mm
ISBN: 978-83-7722-492-2
19,99
DODAJ DO KOSZYKA
ePUB
Streszczenie

Powieść dedykuję moim Bułgarskim przyjaciołom.

Powieść ta, to kolejny romans,  ale tym razem ponad granicami dwóch krajów i barierami językowymi. Opowiada o pięknej i gorącej Bułgarii całkiem innej, nie przewodnikowej, a pachnącej opalaną papryką i dla kontrastu o zimnym, dostojnym, gotyckim Gdańsku.
        Główna bohaterka Beata staje na zakręcie życiowej drogi i za namową ciotki zamiast na pogrzeb męża leci na wczasy do Bułgarii. Poznaje samotnego pana który zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Pokazuje jej swój kraj inny niż widzi to przeciętny turysta. Uczy ją pięknej miłości, a w zamian dostaje serce. Ona zaś oprowadza Bułgara po najwspanialszych miejscach w Gdańsku i okolicy.
       Książka uwypukla nasze kobiece wahania nastrojów. Poprzez tą powieść proszę Was panów o cierpliwość do nas i naszych babskich dywagacji nad życiem. Nie musicie nas rozumieć, ale kochajcie nas takie jakie jesteśmy na co dzień.

Trochę o Gdańsku:

„-To. Aleja Zwycięstwa.
-A powinna nazywać się aleją Gralatha.
-Czemu?
-Co znów mam się wymądrzać?
-Skoro synowa tępa, to ktoś musi.
-Roześmiała się Beata.
-W osiemnastym wieku Gdańsk i Wrzeszcz to były odrębne miasta i zamożny Gdańszczanin, naukowiec i burmistrz miasta, Daniel Grathal stworzył tą aleje. Z Holandii ściągnęli specjalną odmianę lipy i utworzyli promenadę. Tędy jeździł tramwaj konny, a dwadzieścia lat później już tramwaj elektryczny. Zresztą burmistrz, wcześniej jako naukowiec bardzo interesował się naukami ścisłymi. Właśnie elektrycznością.
-To masz rację. Aleja powinna nosić jego imię, a nie taki zapomniany człowiek.
-Jest jego pomnik, ale chyba niewiele osób wie czyje to popiersie.”

Inne spojrzenie na życie:

„-Widzę ten lęk w oczach. Daj chłopu pożyć. Na piwo wyskoczyć.
-Ale on nie zna języka, ludzi, okolicy, poza tym jest zimno.
-Kwoka. –Krótko, ale stanowczo podsumował teść.
-Co?
-Robisz się kwoka. Wszystko zagarnąć pod skrzydełka. Trochę luzu, bo facet się znarowi i ucieknie. Trochę lęku o ciebie i niepewności. To podkręca uczucia.
-Znów wywrotowe teorie?
-Nie, ale pamiętaj. Stara zasada. Dużo bardziej smakuje coś co ma większą cenę. Skoro jest bardziej wartościowe, to jest ciężko osiągalne i nie dla każdego. Wiesz ile ta butelka whisky  kosztuje?
-Skoro tata…
-Skończ z tym tatą. –Zrobił groźną minę.
-W sklepie ponad trzysta złotych i nie kupisz wszędzie.
     Beata aż jęknęła i wystraszona postawiła szklankę na stole.
-Teraz będzie ci inaczej smakowała, bo jest wyjątkowa. Tak jak sarnina. Też dla wyjątkowych ludzi, dlatego nie ma jej w karcie. -Wypił kolejną porcję whisky. -Moja droga, jeszcze się nauczysz. Każdy człowiek chce być wyjątkowy. Najpiękniejszy, najmądrzejszy. Mieć najładniejszy dom, ciuchy i kobietę. Za ladą bufetu, nawet w swojej własnej restauracji będziesz wyrobnikiem, który musi się kłaniać wszystkim i uśmiechać. Ślinić się do głupich kretynek z sanepidu i drżeć przed kolejnymi biurwami ze skarbówki. Z każdej strony uniżony i po co? Pytam się ciebie, dla kogo? Komu napchasz  kabzę, bo nie sobie. Trumna kieszeni nie ma, więc zastanów się.
        Beata słuchała wywodów teścia, w głowie jej szumiało od alkoholu, a myśli kłębiły się coraz bardziej. Bała się uruchamiania firmy, bała się inwestycji, ale nastawiona przez obu panów uległa. Teraz, teść powoli utwierdzał ją we wcześniejszych planach. –Tylko co z Minko? On się tak nastawił i mam go odwieść od pomysłu? To co on będzie robił? Tak bezczynnie siedział?
-Tato. To co jam mam robić?
-Beatko, nie mów mi tato. Ludwiku będzie dużo fajniej, niech ci panowie pomyślą, że stary adwokat jest nadal dziarskim kogutem i znalazł sobie młódkę.
    Oboje roześmieli się, a Beata wstała i pocałowała teścia w policzek.
-Dobrze Ludwiku.  Usiadła z powrotem w fotelu i patrzyła podchmielona i rozbawiona.
-Pytasz co masz robić? Ze sobą, czy z tym panem, bo o restauracji to już się wyraziłem.
-Czyli nie restauracja?
-To moje zdanie, a z Minko? Kochasz go, czy to taka zapchaj dziura?
-Ta… Ludwiku. Jak możesz się tak wyrażać o Minko, o mnie?
-Bronisz go. To jednak coś tam pika w serduszku, a pytałaś co on chce? Czy tak oboje żeście się nastawili do mojej propozycji? Czy wy kobiety czasem się zastanawiacie co wasi niby kochani panowie chcą od życia?
-Ale mi mieszasz, oj mieszasz.
-To takie moje refleksje życiowe. Sporo się napatrzyłem przez te wszystkie lata. Ludzie się kochają, a za kilka lat skaczą sobie do oczu, zamiast porozmawiać i zadbać o drugiego.”

Bułgarski obyczaj:

„Drzwi od cerkwi się otworzyły i pięć kobiet małymi kroczkami jakby się wytoczyło, wypłynęło na zewnątrz. Muzyka huknęła, serca zamarły, a oczy skupiły się w jednym kierunku. Kobiety stanęły w rzędzie, lekko odsunęły z twarzy białe, świąteczne nakrycia głowy w kształcie peleryn.
     Beata patrzyła na pierwszą, najgrubszą, siwawą, najlepiej widoczną w świetle ognia. Trzymała przed sobą drewniany przedmiot i patrzyła dziwnym wzrokiem daleko przed siebie, nie widząc nic. Kilka uderzeń bębna, jęknięć kobzy, jakieś świszczałki i jej nogi ruszyły maleńkimi kroczkami prosto w stronę paleniska. Ludzie zamarli na twarzach, wstrzymali oddech, a kobieta najspokojniej w świecie wpłynęła w żar. Jej nogi stąpały krok przy kroku posuwając się przez środek, a gdy znalazła się na drugim brzegu, ruszyła następna wchodząc w żar. Pierwsza zaś płynęła w bok po obrzeżu zataczając koło. Jej stopy niby tupały ogień, niby płynęły zawieszone milimetr nad nim, tylko twarz jej była skupiona, oddalona, oddana niewidzialnemu bogu.
       Kiedy trzecia z kobiet znalazła się w kręgu tupiąc w koło, pierwsza znów powędrowała na środek. Lekko się pochyliła, a potem podniosła ręce do góry i dreptała wznosząc modły do nieba. Tańczyła skąpana w ogniu, bez żadnego grymasu, bez lęku, a jej bose stopy raz przy razie dotykały czerwonych drew.
    Beata złapała Minko mocniej za rękę, od patrzenia i słuchania żołądek jej się ścisnął. Nie mogła opanować dziwnego, może mistycznego drżenia i niesamowitego lęku, a nawet przerażenia. Oczami wędrowała, to na twarze kobiet, to na stopy i ogień, a one zmieniały się w kręgu. Tańczyły w ogniu, milczące, jakby nie obecne, święte kobiety, boskie kobiety. Bułgarskie Nestiarki.”
   Zapraszam do czytania, zwiedzania i poznawania pięknej Bułgarii.